Klatka
„Lepszy suchy kęs chleba w spokoju niż dom pełen biesiad kłótliwych /Prz 171/
Klatka
Chodź! Pod „skrzydełko” cię schowam
Przed każdym problemem ukryję
Dopóki ręce mam sprawne
Dopóki jeszcze żyję
Ze wszystkiego cię wyręczę
Bo na świecie samo zło bytuje
Sami źli ludzie dokoła
Każdy na ciebie czatuje…
No chodź! Pod skrzydełka mamusi!
Marsz! Na kolanka tatusia!
„Kaftanik” z miłości ci damy
W dybach wdzięczności zamkniemy
Byś nam nie uciekł zbyt daleko
Bo przecież sobie nie poradzisz …
Bo przecież o kogoś troszczyć się musimy…
I jakiś sens w życiu mieć chcemy…
To nic, że twa metryka leciwa
I wiek do powagi wzywa …
….
Aż w końcu przelało się misiaczkowi
Chore o niego zatroskanie
Rodzinna o niego lękliwość
I nieustające ze wszystkiego wyręczanie
I w końcu „zaryczał” fajtłapa
„zaryczał jak lew”, jak potrafił
jak mąż co gderania żony dłużej już znosić nie mógł
pewnego dnia po papierosy wyszedł i już nie wrócił
Sto razy próbował odejść
Sto pierwszym razem to zrobił
Zapragnął żyć swoim życiem
Po swojemu, na własny rachunek….
Bo nie wystarczy tylko istnieć
Żeby być – trzeba żyć
Bo miłość nadopiekuńcza– to miłość głupia
Miłość zaborcza i wszechobecna kontrola
Co drugiego człowieka zniewala
I skrzydła przed startem podcina….
Wiersz jest dedykacją dla moich przyjaciół pochodzących z rodzin dysfunkcyjnych.
Komentarze
Prześlij komentarz